Blog


Niektórzy już dawno zrozumieli, że ich wysiłek musi koncentrować się na zapobieganiu. Czasami można odnieść wrażenie, że na siłę wyszukują problemy, ale oni wiedzą o tym, że jeśli raz odpuszczą i przestaną zbierać informacje o zdarzeniach wypadkowych, czyli inaczej mówiąc, przestaną zbierać informacje o przyczynach wypadków i katastrof, to za chwilę za do zapłacą. To jest przywództwo. – mówi Jerzy Karczewski w rozmowie z Fabianem Bielem.

Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest dobrym przywódcą? Wtedy, gdy jest skuteczny?
Musi być skuteczny, bo inaczej nikt nie powie, że jest przywódcą. Natomiast najpierw musi się nauczyć paru rzeczy, z którymi ludzie mają bardzo duży kłopot. Chyba największym z nich jest to, że nie umiemy rozmawiać.

Rozmawiać czy słuchać?
W komunikacji masz i słuchanie, i przekazywanie swoich informacji. Kiedy namawiam kogoś, żeby spróbował rozmawiać ze swoimi bezpośrednimi podwładnymi, może się wydawać, że nie powinno być nic prostszego. Przecież można podejść do każdej osoby raz na tydzień i spytać: „Powiedz mi, w jaki sposób poprawiasz u siebie kulturę bezpieczeństwa, co zrobiłeś w ostatnim czasie?”. Wszyscy się jednak dziwią, a czasami nawet mówią: „Może ustalimy jakieś cele, które zmuszą ludzi do zrobienia czegoś”. Niektórzy sugerują: „Możemy dawać kary, jeżeli ktoś czegoś nie zrobi”. Mnie się wydaje, że to jest niezrozumienie faktu, że człowiek przestraszony, zagrożony karą, zrobi coś szczerze czy prawdopodobnie nieszczerze, tylko dlatego, że ktoś, ma nad nim władzę. Ludzie nie wierzą, że dzięki konstruktywnej rozmowie można zacząć wpływać na innych w sposób skuteczny. Wierzą w karę, co jest przerażające. Rzadko zdarzają się osoby o których rzeczywiście można powiedzieć, że są przywódcami, ponieważ poświadczają to swoim podejściem.
W ostatnim czasie miałem takie projekty, w których osoby najwyższe rangą uważały, że ciągle trzeba rozmawiać z ludźmi, pokazywać czy to nieprawidłowe warunki, czy to nieprawidłowe zachowania, ponieważ to jest coś, nad rozwiązaniem czego możemy się wspólnie zastanowić. Są oczywiście w wielu miejscach menedżerowie, którzy myślą o bezpieczeństwie w kategoriach tego starego BHP: „To nie jest moja sprawa”, po pewnym czasie część spośród nich zaczyna jednak rozumieć, że kadra kierownicza musi wziąć sprawy kultury bezpieczeństwa w swoje ręce.

Tylko jak zmieniać świadomość, przekonać kierownictwo?
Kierownictwo wtedy daje się przekonać, kiedy odczuje konsekwencje.

Czyli przez karę?
Ja się zawsze śmieję, że 90% telefonów, które otrzymuję, rozpoczyna się od słów „mieliśmy śmiertelny wypadek”, lub „mieliśmy poważną sytuację”. U nas brakuje myślenia w kategoriach zapobiegania, dlatego żartuję, że najlepiej, jeśli ktoś dostanie mocno po tyłku.
Miałem nie tak dawno ciekawą rozmowę na ten temat. Polski oddział międzynarodowego koncernu osiągał bardzo dobre wyniki, ale nie jeśli chodzi o bezpieczeństwo pacy. Zmieniło się to w momencie, kiedy pojawiła się groźba zamknięcia tego oddziału z powodu stanu BHP. Ludzie byli nieświadomi, że sprawy bezpieczeństwa u niektórych menedżerów naprawdę mogą być na pierwszym miejscu. Cały czas mówiono: „Pracuj bezpiecznie; rodzina czeka” itp., tylko że nikt się tym tak naprawdę nie przejmował.

Puste slogany.
Tak. Poza tym wydaje mi się, że my w ogóle nie kształcimy naszej kadry kierowniczej pod kątem kultury bezpieczeństwa. Ja cały czas tłumaczę, że najważniejsze jest skupienie się na studentach. Na studiach podyplomowych pytam słuchaczy, kto już nauczył się czegoś o zarządzaniu bezpieczeństwem pracy (to są studia podyplomowe, więc pytanie kieruję do osób po studiach – w większości z uczelni technicznych). Nikt… Czasem zgłosi jedna osoba, wyjątek potwierdzający regułę. Kiedy ci ludzie mają się tego nauczyć, jeśli wyszli z uczelni bez przeświadczenia, że bezpieczeństwo pracy jest tak istotne?

No dobrze, jestem po studiach podyplomowych, mam głowę wypełnioną wiedzą, wiem jak zarządzać bezpieczeństwem, wiem jak rozmawiać z pracownikami, idę do firmy i...
I trafiam na mur.

I co wtedy?
Wtedy zostaje to, od czego zaczęliśmy – rozmowy z ludźmi. Pamiętaj o tym co powiedziałem, że z powodu zaniedbań można mieć nieprzyjemności. Bardzo często moje projekty – powiem znowu: niestety – biorą się z tego, że np. koncern zaczyna wprowadzać jakieś wskaźniki, pewne konkretne cele związane z bezpieczeństwem i ochroną pracy. Każdy zdaje sobie z tego sprawę, że jakość pracy jest mierzona, co przynosi jasną odpowiedź, czy ktoś sobie dobrze daje radę.
I jeżeli taki młody człowiek naprawdę wie, że to jest ważna sprawa, że świat od ponad 50 lat się tym zajmuje nie dlatego, że lubi kulturę bezpieczeństwa, tylko dlatego, że to przynosi wymierne efekty ekonomiczne, wtedy będzie potrafił przekonać do swoich racji.
Jeżeli pytałeś o przywództwo: znasz te wyrażenia: zaangażowanie kadry kierowniczej, wymaganie normy?

Kto nie zna?
Właściwie nikt tego tak naprawdę nie sprawdza. "Czy są państwo zaangażowani"? Wtedy każdy mówi: "Oczywiście, że tak!". A ja takiego pytania w ogóle nie zadaję, ponieważ uważam, że to nie ma sensu. Zamiast tego mówię: "Proszę mi powiedzieć, co pani (czy pan) osobiście w ostatnim okresie zrobiła, jeśli chodzi o poprawę bezpieczeństwa w swojej firmie. Osobiście". Czyli wszystkie polecenia "zróbcie coś" odpadają.

Wtedy najczęściej słyszę: "Ja jestem od zarządzania, od delegowania zadań, ja nie mam czasu, żeby się osobiście tym zajmować, ale bardzo dbam, więc wyznaczyłem pięć zespołów, ośmiu liderów...".

Hidden Content

DZIĘKUJEMY ŻE JESTEŚ Z NAMI!

Zainteresował Cię ten artykuł?
Podziel się nim ze znajomymi !